Juvenia Prandocin - Bibiczanka Bibice 4:1 (2:0)

Juvenia Prandocin - Bibiczanka Bibice 4:1 (2:0)

Nie tak drużyna BIbiczanki wyobrażała sobie inaugurację nowego sezonu Krakowskiej, pierwszej grupy A klasy. Właściwie wszystko co złe można było zaobserwować w tym meczu.

Pierwsze minuty to wyrównana gra w środku boiska z pojedynczymi próbami zaskoczenia rywala. Gospodarze byli nastawieni na kontry i trzeba przyznać, że dobrze im to wychodziło. Wynik został otwarty w 12 minucie. Strzał z rzutu wolnego został sparowany przed bramkę, gdzie do piłki najszybciej dobiegł zawodnik Juvenii i otworzył wynik spotkania. Chwilę późnij Bibiczanka mogła wyrównać. Konrad Śniaź rozpędził się z piłką na skrzydle i wbiegł z nią w pole karne a następnie upadł po kontakcie z przeciwnikiem. Sędzia pozostał nie wzruszony. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kwadrans późnej za identyczne zagranie dyktuje rzut karny dla gospodarzy. Juvenia pewnie wykorzystuje „jedenastkę” i pierwsza połowa kończy się wynikiem 2-0.

Druga połowa to trochę lepsza gra naszej drużyny i jeszcze większa groteska w wykonaniu sędziów. Trójka sędziowska zamiast współpracować, umiejętnie przeszkadzała sobie nawzajem. Normalnym stały się odmienne decyzję sędziów liniowych z głównym arbitrem. Jedną z takich sytuacji była akcja, w której zawodnik Juvenii wpadł w pole karne mocno wypuszczając piłkę do przodu. Bramkarz Piotr Król wyszedł do piłki interweniując wybiciem piłki. Zawodnik gospodarzy padł na ziemie sugerując, że został faulowany. Sędzia głowy będąc najbliżej sytuacji wskazał na rzut rożny, po czym przybiega sędzia liniowy zgłaszając, że było przewinienie. Arbiter zmienia swoją decyzję i dyktuje kolejny rzut karny dla gospodarzy. Sytuacja jednocześnie śmieszna i tragiczna. Karny wykorzystany, 3-0. Kolejne minuty to próby Bibiczanki na złapanie kontaktu. Było kilka sytuacji, ale gdy nie idzie, to nie idzie. Piłka kończyła na słupku, poprzeczce lub bramkarz popisywał się interwencją. Jedna z akcji przypominała tą z pierwszej połowy, kiedy Śniaź rozpędzony wpada w pole karne i zostaje powalony na ziemie. Sędzia ponownie uważa, że do przewinienia nie doszło. Aż nasuwa się cytat z klasyka: „Zapłacili za 3-0, będzie 3-0”. Jednak w meczu oglądaliśmy jeszcze dwa trafienia. W doliczonym czasie gry, piłkę w polu karnym dostaje Artur Barwiołek i zmniejsza stratę do rywala. Jest to bramka w debiucie naszego nowego nabytku. Bibiczanka zmobilizowana, że jeszcze może odwrócić losy spotkania, rzuciła się do ataku, jednak kontra w 5 minucie czasu doliczonego okazała się zabójcza i ustaliła wynik na 4-1.

Bibiczanka wraca do domu bez punktów. Miejmy nadzieję, że całe nieszczęście na tę rundę zostało wykorzystane i teraz będzie tylko lepiej. Przekonamy się o tym już w sobotę, gdzie do Bibic zawitają rezerwy Błękitnych Modlnica. Początek spotkania o 17:00.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości